Buchty, czyli knedle drożdżowe na parze.

13:58

Jak ktoś lubi słodkie obiady, to powinien zrobić buchty, czyli drożdżowe knedle na parze. W moim rodzinnym domu, dawno temu, mówiło się na nie parzaki. Pewnie i inne nazwy regionalne by się znalazły.
Jest z nimi trochę zabawy, zwłaszcza, jeśli chcemy pobawić się w nadziewane. Ale jak je pokochacie, to na zabój!
Jest to kolejne danie, które jeśli komuś spasuje, można podawać na wiele sposobów i nie tylko na obiad. Są bardzo fajne na przykład na  spotkania dziecięce typu podwieczorek, czy urodziny.

Ja dziś robię buchty - połowę z powidłem śliwkowym, a połowę pustych:
50 dag mąki pszennej,
200 ml mleka,
2 jaja,
3 dag drożdży,
1 łyżeczka soli,
1 łyżeczka cukru.
W misce, w letnim mleku rozrabiamy drożdże z cukrem, dodajemy jajka, mieszamy. Dodajemy stopniowo mąkę i pod koniec sól.
Zarabiamy ciasto.

Dzielimy na małe kawałki. Ja z tej porcji robię 30 knedli.
Jeśli je nadziewamy, to uważajmy, nie dajmy dużo nadzienia, smak i tak będzie, a będzie je łatwiej skleić i zawsze możemy je dodatkowo dosmaczyć dodając na wierzch gotowego knedla to co daliśmy do środka, lub posypując cukrem.
Po uformowaniu knedelków dajemy im odpocząć jakieś pół godzinki...
... i możemy je parować.
Kto ma parowar, albo garnek do gotowania na parze, ten ma bezproblemowe gotowanie, ale Ci, którzy nie mają, też dadzą radę, tak, jak to robiła kiedyś moja mama.
Trzeba iść do apteki, kupić gazę, półmetrowa powinna wystarczyć, metrową zawsze można przyciąć i zostawić resztę na kiedyś tam.
Potrzebny jest garnek o sporej średnicy i miska, którą możemy garnek nakryć. Wlewamy do garnka wodę, tak maksymalnie do połowy wysokości, naciągamy na wierzch garnka gazę, obwiązując sznurkiem, napinamy ją, zagotowujemy wodę i nie ściągając z palnika, nakładamy buchty, pamiętając, że urosną w trakcie parowania, więc musimy zachować odstępy między nimi i nakrywamy odwróconą miską. Woda ma się gotować, żeby pary było sporo, ale nie gwałtownie. Porcję parujemy 20 minut.
Klusek jest zawsze więcej, niż się mieści na garnku, więc spokojnie parujemy je partiami.
Gotowe polewamy zrumienioną bułką tartą, lub stopionym masłem. Urodę im trzeba nieco poprawić, bo są takie bledziutkie po zrobieniu, że wydają się być surowe :)
Te są z powidłem i bułką tartą:
A te z puste w środku z sosem grzybowym z mielonych, suszonych grzybów:
Są takie śmieszne - w konsystencji przypominają te różowo-białe pianki, które na pewno znacie, bo są w każdym sklepie i nie tylko dzieci je lubią.
Komu buchty posmakują, może ułatwić sobie pracę, nie nadziewając ich.
Puste w środku mają neutralny smak i można też podać je z gulaszem, lub plastrem pieczeni, polane zrumienioną cebulką. Moja koleżanka często robi je z gulaszem właśnie, w większej ilości i zamraża gotowe porcje w pojemnikach. Jak wraca z pracy, to zanim się podgrzeją w mikrofali, dorabia surówkę i ma gotowy obiad.
U mnie zdecydowanie wolą na słodko. I najczęściej nadziewam je owocami, powidłem, marmoladą, dżemem, a nawet kostką czekolady, z ucieraną różą mają niepowtarzalny urok.
Powiem Wam, że nie mogę się doczekać, kiedy będą czarne jagody, bo według mnie z nimi, polane śmietaną i posypane cukrem, są chyba najsmaczniejsze.

Czytamy dalej?

2 komentarze

  1. to też mije ulubione danie niestety tusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tusza, rozumiem, ale jakieś przyjemności muszą być :) Chociaż raz na jakiś czas :)

      Usuń

Najnowsze posty

Copyright

© uciotalki.blogspot.com