Kapuśniaczki z pieczarkami i o pieczarce słów kilka.

10:08

Za oknem biało. Zima się zaczyna. A może sobie tylko żartuje i zniknie za kilka dni?
No, ale biało, nie biało, jeść trzeba, więc biorę się za kapuśniaczki.
Rzecz pożyteczna z wielu względów - smaczne, pasują do wielu zup (barszczyk, zupy-kremy różne, na przykład z pieczarek), można przegryźć "solo" na zimno i ciepłego schrupać. Można zamrozić, jak wyjdzie więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Będą jak znalazł!
Wcześniej przygotowujemy sobie farsz:
50 dag kiszonej kapusty,
25 dag pieczarek,
1 cebula,
łyżka masła lub olej do smażenia cebuli,
sól, pieprz.
Kapustę gotujemy do miękkości, studzimy i mocno odciskamy.

Cebulę drobno kroimy i smażymy na tłuszczu (ja preferuję masło do pieczarek) na złoty kolor. Pieczarki kroimy i wsypujemy do cebulki, podsmażamy, aż woda, którą pieczarki "puszczają" w trakcie smażenia, odparuje, a po kuchni rozejdzie się piękny zapach smażonych grzybów. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Studzimy.
Kapustę i pieczarki miksujemy lub mielimy na jednolitą masę. Doprawiamy, w miarę potrzeby, do smaki.
Oczywiście, jeśli ktoś nie chce, nie musi miksować farszu. Wystarczy zmieszać kapustę i pieczarki razem, i można zawinąć kapuśniaczki z "grubszym" farszem.
Można zrobić farsz ze świeżej kapusty, lub zmieszanej kiszonej ze świeżą. Można go też zrobić bez pieczarek.
Przepis na kapuśniaczkowe ciasto jest niemal identyczny jak na bułeczki pszenne, zwiększa się tylko ilość tłuszczu, żeby ciasto drożdżowe było troszkę bardziej kruche.
250 ml wody,
4 dag drożdży,
1/2 łyżeczki cukru,
5 dag (5 łyżek) oleju,
50 dag mąki pszennej,
1 płaska łyżeczka soli.
Zarabiamy drożdżowe ciasto w znany nam doskonale już sposób. 
Dzielimy na dwie części, rozwałkowujemy na wąski, długi prostokąt. Wykładamy farsz i zawijamy jak roladę.

Każdą "roladę" po zwinięciu spłaszczamy mocno ręką i kroimy na osiem kawałków. Każdemu kawałkowi nacinamy wierzch w dowolny sposób, żeby wilgotny farsz mógł spokojnie odparowywać w trakcie pieczenia.
Smarujemy kapuśniaczki rozbełtanym jajkiem, zostawiamy do wyrośnięcia i pieczemy w 180 - 200 stopni C na rumiano.

......................................................................
Może to, co napiszę niektórych zdziwi, a niektórych oburzy, ale według mnie, w sklepach kupujemy pieczarkowe noworodki, które nie mają rozwiniętego smaku, ani zapachu prawdziwych pieczarek. Dlatego pewnie część domowych kucharzy twierdzi, że pieczarka to nie grzyb. Pewna Poważna Pani Gospodyni powiedziała mi kiedyś, że pieczarki muszą być świeżutkie i jasne, bo z takich starszych, to zupa wychodzi ciemniejsza i jest "nieelegancka". Hmm... a ja zawsze myślałam, że jedzenie ma być smaczne, a elegancka to powinna być Pani Domu i zastawa.
Jak tylko miałam okazję, to kupowałam w sklepach, czy na bazarkach pieczarki, które inni uważali już niemal za odpad. Takie z rozwiniętymi kapeluszami i pociemniałym spodem kapelusza, ale jeszcze jędrne, zdrowe.
Korzyść była podwójna - cena była przeważnie promocyjna, a smak w potrawie nieporównywalnie lepszy - bardziej grzybowy.
Te "eleganckie", z ładnym kapelusikiem, kupowałam do faszerowania, bo w głębokim kapeluszu farsz się lepiej mieści i zapieka. Ale o tym innym razem.
Udało nam się zdobyć niedawno pieczarkową grzybnię i zebraliśmy trochę swoich pieczarek, zanim śnieg ją zasypał.
Mam nadzieję, że wiosną grzybnia ożyje.
Jakież było moje zdziwienie, jak zobaczyłam, jakie z nich mogą urosnąć "potwory". Rekordzistka ważyła 58 dag! To ta największa, na wierzchu w koszyku.
I wierzcie mi, mimo swojej wielkości i częściowej utraty urody, potrawy z nich przygotowane tylko zyskały na smaku i aromacie.
Po raz kolejny sprawdza się, że nie powinniśmy jeść tylko oczami, zwłaszcza, że pieczarka w potrawie wygląda nieco inaczej, niż ta ze sklepu przyniesiona, prawda? A produkt dobry jakościowo nie potrzebuje niezliczonej ilości przypraw, bo po prostu sam w sobie jest smaczny.

Czytamy dalej?

0 komentarze

Najnowsze posty

Copyright

© uciotalki.blogspot.com