Smażę naleśniki i układam moją wiejską mozaikę.

22:13

Naleśniki to fantastyczna sprawa, wszystko przyjmują i rewelacyjnie smakują.
Dziś na obiad będą sycące naleśniki z kapustą i mięsem.


Ciasto, klasycznie:
4 szklanki maki,
3 szklanki mleka,
1 szklanka wody,
3 jajka, łyżka oleju.
Wszystko razem zmiksowałam, tylko w podwójnej ilości i...

...usmażyłam naleśniki.


Farsz powstał spontanicznie - miałam pozostałe z rosołu gotowane mięso z "wybieganej" kury i ugotowałam poszatkowaną, małą główkę, świeżej kapusty. Dobrze ją odcisnęłam.
Objętościowo było to 1/3 część mięsa, 2/3 części kapusty.
Dodałam 2 pokrojone i zrumienione na oleju cebule, sól, pieprz (nie mało) i zmiksowałam wszystko razem.
Nałożyłam spore porcje farszu na naleśniki i złożyłam je na "ćwiartki". 
Obsmażyłam z obu stron na chrupiąco i rumiano - nikt im się nie oparł :)

..................................................................................................................
Wydłużę nieco mój dzisiejszy post.
Ania W, z bloga "Moje pasje. Kuchnia i ogród", u której czasem przechadzam się "między rozmarynem i magnolią", napisała w komentarzu, że zainteresowało ją moje gospodarstwo i chciała by zobaczyć więcej zdjęć..
Zainspirowało mnie to, do spojrzenia na  Naszą Ziemię, okiem obiektywnego obserwatora i... chyba mi się nie udało.
Gdzie się nie obróciłam, przypominałam sobie, że gdzieś tu coś ważnego dla mnie rośnie, a jeszcze niewidzialne dla kogoś, kto nie jest szczególnie zainteresowany. Wszystko jest ważne, potrzebne, warte pokazania i... tak dalej, i tak dalej...
Ale coś w skrócie może się uda pokazać.
Walka o nasze miejsce trwa już pięć lat i jeszcze długo potrwa. Chcąc połknąć temat, działamy tak wielokierunkowo, że żadna sprawa nie jest do końca dopielęgnowana, ale w ogólnym bałaganie, widać nieznaczne postępy.
Kto przeglądał mój blog, wie, że cały czas mieszkamy na placu budowy,.trzymam kury, zaczęłam przygodę z pszczołami, a naszymi współlokatorami są  kot i dwa psy.
Dziś jednak skupię się na domowej florze.
Rankiem, najczęściej z werandy, robię "rzut okiem" na okolicę, myślę, jaki będzie dzień i co mam dziś zrobić, oprócz codziennych obrządków przy zwierzętach.
Całości mamy ponad hektar. 
Sąsiadów, mieszkających obok, nie mamy, a niedługo spoza rosnących szybko drzew, w ogóle nie będzie nas widać :)
Przed domem, przy drodze dojazdowej, rośnie trochę pszenicy dla kur, kukurydzy, dyni, cukinii, opału - malwy pensylwańskiej, malin i innych różności.
Najbliżej domu, pod oknami, jest założony dopiero tej wiosny, z myślą przede wszystkim o pszczołach, ale trochę i o ubarwieniu otoczenia, ogródek kwiatowo-ziołowy.
Na razie jest zielony,
 ale już powoli widać, że zamieszkają tu kolory. 
W ciągu dnia, jak do tej pory, jedynie suchołuska śmieje się na biało i różowo. Będą zimowe bukiety.
Pierwsze kwiaty ogórecznika zaczynają rozkwitać.
Większość roślin ma pączki, które w najbliższych dniach rozkwitną.
Widać już pierwszego nagietka.
Przyjęły się pięknie, obok przesadzonej w tym roku żurawiny...
...i obecnych tu przed nami michałków, rudbekia, jeżówka, są tu aksamitki, cynie, kosmosy, słoneczniki, ogórecznik, żeleźniak bulwiasty, macierzanka, hyzop, suchołuska, suchokwiat, zasiałam kilka dni temu miesięcznicę, malwy i łubin.
Goździki brodate, przegorzan i szczeć draperska zakwitną dopiero w przyszłym roku.
A wieczorem, niepozorna, jak Kopciuszek - maciejka, opowiada pachnące bajki na dobranoc.
Jest też "zagroda" wydzielona w środku wybiegu dla kur z warzywami i ziołami.
Kury, obchodząc dokoła "zagrodę", zjadają ślimaki - świetnie się to sprawdza.
Jak widać warzywa dobrze się tu czują.
I zioła też lubią to miejsce.


Mój ulubieniec, fiołek trójbarwny, też tu mieszka.
A w przyszłym roku, mam nadzieję, że rabarbaru na placki nie zabraknie. 
W tunelu mieszkają kwitnące już pomidory i sałata.
Przy płocie rokitnik powoli rośnie, a w nim skądś mak czerwony się zaplątał.
Na wybiegu dla kur, połączonym z pasieczyskiem i jabłoniowym sadem, powoli rosną rzędy młodych róż na konfiturę z ich aromatycznych płatków, aronie, derenie, pigwowce, jabłonki, grusze, śliwy. leszczyny, wiśnie. Słabo jeszcze widoczne, ale są i  rosną!

Taki to nasz misz - masz.
A jeszcze bzy - lilak i dziki, kaliny, jaśmin i....
Jak każdy, o swoim obejściu mogłabym opowiadać i opowiadać, ale maciejka już rozprasza moje natchnienie :) Dobranoc!

Czytamy dalej?

3 komentarze

  1. Ciotałko jak pìęknie oprowadzasz po swoim obejściu... aż mi żal, że zapach maciejki Cię rozproszył... Pìękne to Wasze miejsce, ale ile pracy wymaga:-( Moje 300 metrów to niewiele. Bardzo dziękuję Ci za pìękny spacer. A i za chrupiące naleśniki mięsno kapuściane też:-) Pozdrawiam serdeczenie. ANIA W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno zero zgubiłam:-( 3000 metrów:-)

      Usuń
    2. :) Dziękuję za miłe odwiedziny i cieszę się, że się spacer podobał. Pracy rzeczywiście nie brakuje. Jak skończę plewić jedną część z warzywami, to wracam na drugą część, a zaraz potem w kwiatki i tak w koło Macieju... A do tego zwierzyniec, o domu nie zapominając. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno, byłam mieszczką pełną gębą...
      W miarę wzrostu i rozkwitu moich ogrodów, postaram się wrzucać fotki.
      Na Twoich 3000 metrów też masz o co dbać :)
      Pozdrawiam.

      Usuń

Najnowsze posty

Copyright

© uciotalki.blogspot.com