Zapasy na zimę.

11:12

Lubię jesienną porą zajrzeć do piwnicy i zdziwić się ile dobroci w niej zamieszkało. Bo są tam soki, dżemy, powidło, ale też trochę "wytrawnych" zapasów tam mieszka.
Ogórki kiszone idą w domu w sporych ilościach.
A czy wiecie, że kiszone ogórki i kiszona kapusta to najlepszy probiotyk? Zawierają kwas mlekowy, który oczyszcza organizm i wzmacnia odporność? Codziennie powinniśmy zjeść porcję domowej kiszonki. To także zastrzyk witamin, przede wszystkim z grupy B i C.
W tym roku też nieco przerobiłam, bo i na przegryzkę smaczne i do zupy ogórkowej, i do sałatek, zawsze się przydadzą, a te ze sklepu, jak dla mnie, najczęściej są przesolone i czasem smak ich pozostawia wiele do życzenia.
W tym roku to już chyba za późno, ale przepis może się przydać w przyszłym roku.
Żeby zrobić dobre kiszone ogórki, potrzebujemy:
ogórki - jak najświeższe, raczej małe (w dużych robią się niefajne dziury) ,

koper - same koszyczki, czy jak je inni nazywają - główki,
czosnek,
korzeń chrzanu,
sól i woda.
Jak ja robię ogórki? Jak zwykle "na oko". Jedyną rzeczą, jakiej ściśle pilnuję, jest wodna zalewa - na 1 litr wody, daję 3 dag soli. Ogórki są słone, ale nie przesolone.
Poza tym do słoika takiego 0,9 litra daję - na dno koszyczek kopru, przekrojony ząbek czosnku i ze trzy kawałeczki chrzanu (kroję chrzan na słupki długości 2 cm, grubości mniej niż pół centymetra). Na to układam warstwę ogórków i przekładam takim samym zestawem przypraw. Znowu dokładam ogórków, tyle, żeby po zalaniu, woda mogła je przykryć i przykrywam znowu zestawem chrzanu, czosnku i kopru.
Jak ktoś sobie życzy, może dodać po liściu dębu, czy wiśni, albo winogrona. Ja najbardziej lubię, tę podstawową wersję.

Zalewam ogórki do pełna zagotowaną z solą wodą i zakręcam. Wstawiam słoiki do miski, lub garnka, na kilka dni i trzymam je w kuchni, aż przestaną kipieć. Jeśli trzeba, to uzupełniam wodę przed wyniesieniem ogórków do piwnicy. Ale najczęściej nie trzeba tego robić. Ogórki ze trzy, cztery dni "pogadają" i uspokajają się. Dokisną już spokojnie w piwnicy.
Wiele osób się zastanawia, czy zalewać ogórki wodą gorącą, czy zimną. Ja zalewam letnią. Ale wiem, że jak komuś zależy na szybkim zakiśnięciu, to zalewa gorącą, a zalane zimną wodą, muszą ze dwa dni dłużej postać, żeby wystartować z kiszeniem.

Co roku przerabiam również spore ilości pomidorów, żeby nie kupować gotowego przecieru. Od paru lat, zastanawiam się, czy do tych "gotowców" niektórzy producenci, nie zapomnieli w czasie produkcji dodać pomidorów. Dlatego robię swój przecier pomidorowy - prosto, łatwo i przyjemnie.
Pomidory, przecięte na pół i z wykrojonymi ogonkami, nastawiam do gotowania. Gotuję kilka godzin. W zależności od upodobania można sobie zrobić przecier gęsty, mocno odparowany, albo krócej gotowany, w większych słoikach, niemalże sok pomidorowy. Ja staram się odparować około połowy objętości pomidorów.
Mój przecier pomidorowy powinien nazywać się mikser pomidorowy, bo pomidory miksuję, po czym zagotowuję porządnie jeszcze po zmiksowaniu i pakuję w słoiki.
Nie dodaję nic, nawet soli i trzymają się bardzo dobrze.
Pasteryzuję słoiki 20 minut i do piwnicy.
Zupa jest niemal identyczna, jak ze świeżych pomidorów i o to chodzi.

Oprócz tego, pół zamrażary zapakowałam owocami, siekanym koperkiem
i natką pietruszki.
Zamrażam w pojemniczkach i mam zapas na całą zimę.
W tym roku jeszcze ususzę natkę pietruszki. Spróbuję, jak się sprawdzi.
Kapustę kiszę na bieżąco w małych ilościach. W tym roku jeszcze jej nie robiłam, ale już niedługo będę robić, więc do tego tematu jeszcze wrócę.
Wiem, że trzeba poświęcić trochę czasu, na przetwory, ale mobilizuje mnie, poza ich smakiem, wiedza, że wiem, co jem.

Czytamy dalej?

0 komentarze

Najnowsze posty

Copyright

© uciotalki.blogspot.com