"Marchwianka" - sok przecierowy z marchwii, z kromką drożdżówki lub pszennego (tostowego) chleba.
10:56O tym, czym jest marchew dla naszego organizmu, to chyba nie muszę pisać. A może warto przypomnieć?
Już od dawien dawna, gdy zachodziła taka potrzeba, nasze babcie poiły dzieci, nawet noworodki, marchwianką - wywarem z rozgotowanej marchwii, który leczy biegunkę.
Sok z surowej marchewki był kiedyś, zanim nawozy sztuczne zdominowały uprawę marchwii, pierwszym sokiem, jaki podawało się niemowlętom do picia. Dziś wskazane jest podawanie dzieciom marchwii gotowanej.
Co w niej jest - makro i mikroelementy - potas, sód, wapń, fosfor, siarka, magnez, żelazo, mangan, miedź, cynk, kobalt, witaminy - A, B1, B2, B6, C, E, H, K, PP, kwas foliowy, pektyny.
Na co jest dobra marchew?
Oprócz sporej dawki witamin i minerałów, marchew wpływa zbawiennie na nasz przewód pokarmowy, regulując jego pracę, podnosi odporność organizmu, działa przeciwcukrzycowo, robakobójczo, przeciwmiażdżycowo, obniża cholesterol, poprawia ostrość widzenia, uelastycznia skórę i poprawia jej koloryt - w zimie pijąc regularnie i długo sok marchwiowy, możemy nabrać "opalenizny".
Warto zwrócić uwagę na właściwości odtruwające marchwii. Działa ona podobnie jak węgiel leczniczy - jak gąbka, wchłania toksyny, bakterie, czy wirusy. Ale pamiętajmy, że wchłonie też część substancji "dobrych", więc nie zażywajmy leków w towarzystwie marchwii, bo może to osłabić ich działanie.
Tak to jest, czasem mamy cudowny środek pod ręką i zapominamy o nim, bo "najciemniej jest pod latarnią".
Jako praktyczną ciekawostkę napiszę, że marchew powinno się obierać jak najcieniej, a lepiej nawet skrobać nożem. Wszystkie substancje szkodliwe (marchew przenawożona wchłania azotany i azotyny, kumuluje metale ciężkie) marchew "przechowuje nie pod skórką, jak większość warzyw i owoców, a w samym środku, w tak zwanym rdzeniu. Więc jeśli już coś z marchwii chcielibyśmy odrzucić, to lepiej środek, niż skórkę.
A w jaki sposób sprawić, żeby zdrowe smakowało? Trzeba zrobić "marchwiankę".
Nazwę "marchwianka", piszę w cudzysłowie, bo tak nazywamy ten sok przecierowy z marchwii w domu. Prawdziwa nazwa marchwianka należy się, jak już pisałam, marchwii gotowanej w wodzie tak długo, aż się rozgotuje.
Żeby zrobić "marchwiankę" potrzebujemy:
50 dag obranej marchewki,
około litr wody,
cukier do smaku (dowolnie).
Marchew zalewamy wodą, gotujemy do miękkości i zostawiamy do wystudzenia. Wody nie wylewamy.
Ja robię dziś wersję "na bogato" i dodaję:
1 banana,
1 duże jabłko,
kilka małych brzoskwiń.
Wszystkie składniki miksujemy, w miarę potrzeby dodając więcej wody, żeby uzyskać odpowiadającą nam konsystencję.
Jak ze wszystkim, jedni lubią bardzo gęste soki przecierowe, inni wolą wypić więcej, ale rzadszego.
W zasadzie już sama marchew z wodą i odrobiną cukru jest pijalna, ale zawsze dobrze jest złamać nieco mdły smak marchwii, choćby jabłkiem, albo połówką cytryny.
Moją najczęściej robioną wersją "marchwianki" jest marchew + banan + jabłko. Już taki zestaw jest super. Dodatkowo w miarę jak sezon na owoce się rozwija, dodaję wszystkie możliwe owoce - od truskawek, przez czarne jagody, drylowane wiśnie, do gruszek, a czasem, poza sezonem na owoce świeże, może być ananas, kiwi, cokolwiek, co w sklepie dopadnę, ewentualnie owoce mrożone.
Ja, jak mam ochotę pić regularnie sok, to marchew gotuję na dwa, trzy dni i przetrzymuję w lodówce, do pierwszej porcji zużywając wodę z gotowania marchwii. Mam wrażenie, że jak się w "marchwiance" rozsmakujecie, to też tak będziecie robić.
Jak wpadną goście, to też się ucieszą - zdrowo i smacznie.
A jak jeszcze macie jakieś przetwory pod ręką, to łatwo "głodnych nakarmicie".
Ja wczoraj "na szybko" zarobiłam chleb pszenny, tostowy i drożdżówkę, (chleb, to ten jaśniejszy).
Po kromeczce (albo dwie, albo trzy...) chleba, albo drożdżówki z masłem, z dżemem z dyni z jabłkami, albo z powidłem węgierkowym,
kubek "marchwianki" do popicia
i żołądek pełny, i gość zadowolony :)
Drożdżówka to ten sam przepis na ciasto, co zwykle (kołaczyki z serem, drożdżówki z jabłkami).
Chleb pszenny (tostowy) jest według W. najlepszym chlebem tostowym na świecie. Ma ten duży plus, że można go ze smakiem zjeść bez zapiekania z wędliną, czy z dżemem, jak normalny chleb. I znowu wiemy, co jemy, zamiast kupować spulchniacze z polepszaczami, bo cóż może być dobrego w chlebie tostowym, który nie zamarza w lodówce? Nie wiem, czy każdy chleb tostowy tak się zachowuje, bo ja nie kupuję, ale moja mama, chciała sobie zamrozić pół chleba tostowego, "na kiedyś" i ku jej zdziwieniu, po wyjęciu go z zamrażalnika kilka dni później, był całkiem miękki!
Lepiej upiec samemu:
250 ml wody,
45 dag mąki pszennej,
5 dag drożdży,
płaska łyżeczka cukru,
4 łyżki oleju,
łyżeczka soli - też raczej płaska.
Zarabiamy drożdżowe ciasto, jak na bułeczki. Formujemy z ciasta wałek i wkładamy do wąskiej, długiej blaszki. Zostawiamy do wyrośnięcia. Jak ciasto przynajmniej podwoi swoją objętość, wkładamy do pieca. Pieczemy w 180 - 200 stopniach C, przez około 30 - 40 minut - do lekkiego zrumienienia. Żeby być pewnym, że jest upieczony w środku, możemy, jak każdy inny placek, sprawdzić patyczkiem (szpadka do szaszłyków), czy po przekłuciu chleba (placka) na "wylot", patyczek jest suchy. Jeśli jest suchy, to gotowe.
2 komentarze
Lubię sok z marchwi i takie chlebusie i drożdżówki....chyba nie zasnę z pustym żołądkiem:)))) idę do lodówki:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pełny żołądek nie zakłócił Ci miłych snów :)
Usuń