Jak z przyjemnością smażyć powidła węgierkowe.
17:12Mieliśmy śliwkobranie u sąsiada. Węgierki pięknie u niego obrodziły, grzechem byłoby z grzeczności sąsiada nie skorzystać. Żadna śliwka nie dorównuje smakiem węgierce, a powidło z węgierek ma wszystkie powidła pod sobą.
Przytaszczyliśmy dwa wiadra.
Czy smażyliście kiedykolwiek powidła ze śliwek? Może jak nie Wy, to Wasze mamy lub babcie robiły, a Wy patrzyliście jak godzinami, bez końca, w mniejszym lub większym stresie, mieszały smażące się powidła, żeby się przypadkiem nie przypaliły? Żebyście mogli później posmarować bułkę masłem, a na masło grubo nałożyć ciemnej, aromatycznej masy.
Smakowało? Na pewno, ale komu chce się teraz stać i mieszać?
Dlatego mam dla tych, którzy mają dostępne śliwki i dzień wolny, przepis na powidło z węgierek, które smaży się bez mieszania! Trudno uwierzyć, ale to najprawdziwsza prawda!
Do pracy należy przystąpić popołudniu dnia poprzedzającego smażenie - czyli najpierw udać się po śliwki, potem je wypatroszyć i przygotować do smażenia.
250 ml octu.
Wyciągamy pestki ze śliwek i wkładamy owoce do garnka, w którym będziemy smażyć powidło.
Posypujemy po wierzchu cukrem i polewamy octem.
Zostawiamy je tak do rana. Rano wstawiamy na palenisko (palnik) i od zagotowania, gotujemy na wolnym ogniu przez osiem godzin.
NIE MIESZAMY! Jak zamieszacie choć raz, to już będziecie musieli mieszać do końca smażenia.
Po ośmiu godzinach wyglądają tak:
Śliwki, mimo, że gotowane tak długo, jeszcze pływają we "własnym sosie". jest go czasem więcej, czasem mniej, zależy to od tego, jak soczyste były śliwki i jak odparowywały w trakcie smażenia.
Płyn spod śliwek zlewamy do garnuszka lub słoika. Mi z ośmiu kilogramów śliwek zostało ponad litr soku, a czasem zostaje tylko szklanka.
Śliwki miksujemy. Jeśli wydaje nam się, że powidło jest za gęste, to dolewamy nieco odlanego wcześniej soku. Ja nie dolewałam, uważam, że powidła powinny być gęste.
Po zmiksowaniu, śliwki zagotowujemy, ale już stale mieszając. Teraz już mogłoby się powidło przypalić.
Po zagotowaniu przekładamy do słoiczków, zakręcamy i... po robocie :)
Sok, zlany do słoika ja wstawiłam do lodówki, smaczny jest.
Mojej koleżance, dawno, dawno temu, udało się to powidło przypalić, ale przyznała się, że nie zmniejszyła ognia pod garnkiem i poszła plewić ogród. Następnym razem już bardzo pilnowała, żeby powidło wesoło "mrugało", a nie chciało wyskakiwać z garnka.
0 komentarze