Gość w dom, ciąg dalszy.
11:58Dobrze czasem posiedzieć wśród miłych ludzi, pożartować, pogadać tak o wszystkim i od serca.
A było wczoraj z kim. Rodzinka posiedzi u nas jeszcze dwa dni, a wieczorem do W. wpadło dodatkowo kilkoro fajnych ludzi. Młodzi (zupełnie dorośli, ale na naszym tle jednak młodzi) mieli Wieczór Orientalny. Takie tam... miso, sajgonki, japoński film i podobne rzeczy, ale to była ich praca i zabawa, więc mi nic do tego, poza tym, że smacznie było.
Nic nie stanęło na przeszkodzie w ogólnej integracji.
Jako dodatkowi goście wieczoru, dodaliśmy kilka nie związanych tematycznie akcentów, w postaci piwa i mocniejszego trunku, które to dodatkowo pozwoliły jeszcze bardziej ożywić pogodną aurę.
Wieczór dla niektórych okazał się być nocą, a nawet porankiem i tym razem to nie byłam ja! Skoro nie było czasu na sen, znaczy, zabawa się udała.
Na co dzień, to jednak wolę kuchnię naszą, zwyczajną i taką, która wiem, że zjadającym będzie smakować, więc na obiad zaserwowałam żurek na wędzonych żeberkach, z jajkiem i majerankową nutą.
Za każdym razem wącham roztarty w dłoniach majeranek, dodając go do jakiejś potrawy, podziwiając intensywność zapachu ususzonego ziółka, które wyrosło w moim ogródku. Na dość spory garnek żurku dodaję go łyżkę i jest cudnie!
W trakcie produkcji...
... i przed podaniem:
Oczywiście na dokładki starczyło.
Przepisy znane, jak abecadło.
Niektórym pierogowe ciasto stwarza problem. Z mojego przepisu wychodzi przeważnie jednakowe, chyba, że z przypadku mam jakąś badziewną mąkę, wtedy może być nie tak fajnie, ale to rzadkość.
Dobrze się klei.
30 dag mąki pszennej,
1/2 szklanki wody,
1 łyżka oleju,
1 jajko.
W misce mieszam wstępnie składniki, po czym wyrabiam na stolnicy na gładką kulę. Potem już tylko rozwałkować, pociąć na kwadraty, albo wyciąć szklanką krążki i sklejać pierogi. Ja, żeby nie wałkować wielkiego płatu ciasta, dzielę ciasto na kilka kawałków, formuję z nich wałeczki, po czym kroję, jak na kopytka i wałkuję malutkim wałeczkiem na pojedyncze placuszki (moja mama kiedyś używała do tego szklanej butelki po Kryniczance), a dalej, to już każdy wie.
Farsz robię "na oko". Ziemniaki przeciskam przez praskę, dodaję taką samą ilość objętościową białego, pokruszonego sera i sporo dobrze wysmażonej cebuli, oczywiście nie zapomnijmy o pieprzu i soli. Najlepiej dodawać przyprawy według własnego "widzimisia". Z nadmiarem farszu nie mam problemu, albo go zamrażam na następny raz, albo smażę kilka naleśników i przekładam je ruskim farszem - świetna odmiana.
0 komentarze