Ocet wrotyczowy, pierwsze zbiory i naturalne wspomagacze dla warzyw.

18:13

O wrotyczu już pisałam co nie co, we wcześniejszych postach.
Ostatnio przeczytałam w internecie artykuł, o jego cudownych właściwościach.
Mimo, że jest zielem kontrowersyjnym, niektórzy twierdzą, że trującym i dlatego w Unii zakazanym, są osoby, które piją z niego napar i twierdzą, że nie tylko nie szkodzi im, ale wręcz cuda czyni.
Z tekstu tego wyczytałam, że ocet z wrotyczu jest wspaniały do smarowania, okładów, na siniaki i stłuczenia.
A ponieważ po sąsiedzku na łące rośnie go co niemiara (konie żywione sianem z wrotyczem żyją i mają się świetnie), stwierdziłam, że zrobię.


O przepis prostszy trudno - zerwany wrotycz zalewamy octem spirytusowym 10% i.zamykamy w ciemnym miejscu na 7 dni. 
Po tygodniu zlewamy ocet do buteleczki lub słoiczka.
Jeszcze nie miałam okazji próbować na sobie, ale mamie kilka razy posmarowałam stłuczenie z sińcem.
Z tym, że był to już kilkudniowy uraz, więc nie wiem, czy tak wspaniale zadziałał, ale na pewno nieźle wspomógł wcześniej używane maści.
Ja jeszcze wypróbuję ocet wrotyczowy w kurniku - jako, że wrotycz, jego olejki eteryczne, działa silnie na owady, spróbuję popryskać kurnik, żeby zapobiegać inwazji owadów wszelakich i  pasożytów, które chciałyby zaatakować moje kury. Jak do tej pory skutecznie pomagało regularne sypanie świeżego lub suchego wrotyczu zmieszanego z piołunem, ale octem mogę i ściany popryskać, więc może i muchy się przestraszą. Profilaktyka przede wszystkim.
.............................................................................
Wiosna się zaczęła i trzeba znowu myśleć o przyszłości, czyli o zapasach na zimę.
Stokrotki już zerwane do suszenia. Będą pięknie wyglądały w ziołowej herbacie :)

Pierwsze płatki róży już zebrałam, będzie konfitura :)

O kurach też czas pomyśleć, pierwszy zapas pokrzywy na zimę do suszenia zebrany.

A skoro pokrzyw dostatek, to trzeba zrobić gnojówkę z pokrzyw. Wspaniały nawóz do warzyw, porównywalny z obornikiem, choć smrodliwy okrutnie.
Ja porcję pokrzyw zebrałam już jakiś czas temu.

Zalałam wodą

 i odstawiłam pod przykryciem na kilkanaście dni, codziennie mieszając - generalnie, nawóz jest gotowy, gdy przestanie fermentować, czyli nie "bąbelkuje".

Używamy gnojówkę z pokrzyw w rozcieńczeniu 1:10, czyli 1 część (np.litr) gnojówki i 10 części (litrów) wody. Takim roztworem podlewamy warzywa kilka razy w sezonie. Ja robię to trzy razy - jak wzejdą warzywa i są już takie ładne, osadzone w gruncie, a potem jeszcze dwa razy co trzy, cztery tygodnie.
Pokrzywowy nawóz jest naprawdę świetny.

Robię również gnojówkę ze skrzypu do pomidorów. Polecam wszystkim "uprawiaczom" pomidorów. Robi się dokładnie tak samo, jak z pokrzyw i  tak samo rozcieńcza. 

A stosuje się co dwa tygodnie, aby zapobiegać zarazie atakującej pomidory, dodatkowo też zasila glebę. Sposób sprawdziłam w ubiegłym roku i działa!


Czytamy dalej?

4 komentarze

  1. Nie ma jak "nawóz: z pokrzyw. Śmierdzi niemiłosiernie, ale działanie ma super:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A piwonie czym zasilać i podlewać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem fachowcem ogrodnikiem, bo sama się nadal uczę :), ale piwonie miałam jeszcze w miejskim ogródku. Z tego co wiem, nie lubią przelewania wodą, podlewa się je dopiero przy wielkich suszach, a z nawożeniem też nie należy przesadzać - im mają lepszą glebę, tym mniej. Najlepiej delikatnie zasilić naturalnym nawozem w jesieni, podsypać kompostem wczesną wiosną i dość. Jeśli możesz zasilać je tylko sztucznymi nawozami, to czymś, co ma mało azotu, więcej potasu. Niezłe mogą być też skórki od bananów zakopywane pod piwonią. Podobno lubią takie nawozy, jak pomidory.
      Pozdrawiam - Ciotałka.

      Usuń

Najnowsze posty

Copyright

© uciotalki.blogspot.com